Warsaw Build 2013, Windows & Doors, Interiors & Design, CERTIBA – na tych czterech imprezach targowych w Warszawie zaprezentuje się jesienią cała gama wystawców z Turcji.
Ankara może poszczycić się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w Europie. Według danych Banku Światowego w 2010 r. wzrost tureckiego PKB wyniósł 8,2 proc., a rok później 8,5 proc. Po krótkotrwałym wyhamowaniu do 2,5 proc. w zeszłym roku, teraz PKB ponownie pnie się w górę.
25 proc. PKB Turcji generowane jest dzięki eksportowi. I w przeciwieństwie do Polski (my eksportujemy głównie do krajów Unii), przeważającą ilość towarów tureckie firmy wysyłają na Bliski Wschód, do Chin i Indii. Tym samym krąg ich odbiorców nie jest narażony na zawirowania związane z problemami strefy euro. Nie znaczy to oczywiście, że Turcy nie doceniają znaczenia rynku unijnego – sami pretendują przecież do członkostwa w Unii Europejskiej.
Stąd obecność tureckich firm na targach: Warsaw Build 2013, Windows & Doors Warsaw 2013, Interiors & Design Warsaw 2013 oraz CERTIBA 2013, które odbędą się w dniach 10-12 września w warszawskim Centrum EXPO XXI.
Organizatorem tych imprez jest firma Lentewenc, polska spółka-córka ITE Group, targowego giganta, który na skalę globalną operuje od ponad 20 lat.
- Nasze targi będą międzynarodowymi w rzeczywistości, nie tylko z nazwy – mówi Anna Rabiej, dyrektor sprzedaży Lentewenc. - To możliwe dzięki współpracy z biurami ITE w innych krajach.
W przypadku Turcji jest to firma EUF wchodząca w skład ITE Group od 1999 r. Jej sztandarowymi produktami są targi: budowalne, technologii budowalnych i maszyn, telekomunikacyjne, paliwowe, meblarskie, żywnościowe i turystyczne. Każda z tych imprez ma wsparcie ministerstwa odpowiadającego za poszczególną branżę. - Turcja ma wiele do zaoferowania zarówno jeśli chodzi o konsumentów na rynku wewnętrznym jak i na rynkach zewnętrznych. Jest tak ze względu na doskonałe kontakty handlowe naszych przedsiębiorców – mówi Banu Eser z EUF. Tak jak Polska postrzegana jest jako brama do handlu z Rosją, tak Turcja ze względu na położenie jest bramą pomiędzy Europą a Azją. Liczbę konsumentów, na których ekspozycję ma turecki eksport, szacuje się na miliard.
Turecki minister gospodarki Zafer Caglayan przekonywał niedawno dziennikarzy, że jego kraj to doskonała baza logistyczna, z której w ciągu 5 godz. (tyle ile trwa lot z Nowego Jorku do Seattle) można dotrzeć samolotem do 56 różnych krajów.
Tymczasem polscy przedsiębiorcy zdają się nie dostrzegać drzemiącego w Turcji potencjału. Co prawda ministerstwo gospodarki uznało Turcję, obok czterech innych państw spoza UE, za perspektywiczny rynek, ale w 2012 r. wysłaliśmy tam towary o wartości zaledwie 2,4 mld euro. To trzykrotnie mniej niż do małych Czech.
- Nasz rynek jest mocno zurbanizowany. Nie oznacza to oczywiście, że ogranicza się do 17 głównych miast z populacją powyżej miliona mieszkańców - mówi Banu Eser z EUF. - Jego siłą jest również to, że Turcy są znacznie młodsi niż reszta Europy. Ponad sześćdziesiąt procent ma poniżej 35 lat. To ludzie nastawieni na sukces, z którym nierozerwalnie związana jest konsumpcja.
- Nie można postrzegać Turcji poprzez pryzmat handlu walizkowego lat 80-tych, co nadal często pokutuje jeszcze w Polsce – mówi Anna Rabiej. - O tym, że tureckie produkty to już prawdziwa klasa, polscy przedsiębiorcy będą mogli przekonać się we wrześniu na naszych Targach.